Czasami nawet naprawdę spory ruch na stronie internetowej nie idzie w parze z przesuwaniem leadów w dół lejka sprzedażowego. W takich sytuacjach bywa, że działy marketingu podejmują serię czynności, by zmniejszyć bounce rate czy wydłużyć czas przebywania użytkowników na stronie, podczas gdy sprzedaż wciąż narzeka na mały napływ klientów z inboundu. Nie będzie to zaskoczeniem, jeśli przyznamy, że nie do końca tędy droga. Oto poradnik o zarządzaniu konwersją i podziale obowiązków z nią związanych między mitycznymi salesami a marketerami.
Autor: Marta Michałowska
Z marketingiem związana od ponad 8 lat. Head of Marketing w Linker Cloud. Doświadczenie zdobywała m.in w branży ubezpieczeniowej i technologicznej; ma również perspektywę agencyjną. Doktorantka i wykładowca akademicki na Uniwersytecie Warszawskim, mentorka w inkubatorze technologicznym Youth Business Poland. Autorka tekstów w magazynach Nowa Sprzedaż, Online Marketing Magazyn, Marketer+ i portalach Marketing przy Kawie, Interaktywnie. com, G2 Crowd i Grafmag. Prelegentka na konferencjach, m.in. na Internet Beta czy Środa Dzień Bloga.
Kooperacja działów sprzedaży i marketingu bywa czasem wyboista; na drodze ku świetlanej przyszłości pełnej świętowania wspólnych sukcesów stoi wiele pomniejszych wyzwań. Warto jednak działać ramię w ramię oraz pokonywać pojawiające się przeciwności – walczymy przecież o to samo, czyli o pozyskanie nowych klientów i wytężoną pracę nad brand awareness. Jak więc rozsądnie podejść do tematu – i sprawić, by wspólna praca tych dwóch działów przebiegała pomyślnie? W niniejszym tekście prezentujemy spis wyzwań, którym warto się dokładniej przyjrzeć – zarówno z perspektywy członka zespołu marketingu, jak i zespołu sprzedaży!
Chciałoby się rzec, że jaki e-commerce jest, każdy widzi. Znaczące wzrosty jedynie napędzają pojawianie się coraz to nowych trendów i wychodzenie naprzeciw potrzebom konsumentów, zanim e-kupujący... sami je odkryją. Czy da się przekornie przewidzieć nieprzewidywalne – i zawyrokować, czym stoi i jeszcze chwilę stać będzie sektor handlu online? Sprawdźcie razem ze mną, na co tym razem stawiają marki!
Na co dzień (w większości) staramy się żyć odpowiedzialnie i troszczyć się o środowisko: segregujemy odpady, oszczędzamy wodę i energię elektryczną i coraz chętniej wybieramy zielony transport. Wciąż brakuje jednak zmian systemowych – szczególnie tych dotyczących prowadzenia biznesu. Dobrą wiadomością jest jednak to, że podobnie jak gospodarstwa domowe, tak i e-commerce tworzą na koniec dnia ludzie, którzy rozumieją powagę sytuacji związaną z zanieczyszczeniem naszej planety. Jak jednak mogą tego realnie dokonać – tak by wprowadzone działania naprawdę odniosły wymierny efekt, a nie były jedynie tzw. greenwashingiem?
Być może wielu osobom zatrudnionym poza działami marketingu wydaje się, że praca content managera to kraina mlekiem i miodem płynąca, polegająca głównie na piciu hektolitrów kawy, robieniu od czasu do czasu małego researchu tematowego i klepaniu nieco bezmyślnie w klawiaturę tekstów dotyczących firmowych produktów. Nikt nie oczekuje przecież otrzymania Nagrody Nobla z dziedziny literatury nawet za najwybitniej napisane case study lub lekki w odbiorze blog post.
Idealny poranek: weekend, kubek ciepłej kawy i… dla większości z nas leniwe scrollowanie ulubionych stron internetowych. Co z tej porannej „prasówki” zostanie w naszej pamięci? Czy istnieją sprawdzone elementy, które przykuwają uwagę użytkowników lub przeciwnie – pozwalają im z łatwością i właściwie niezauważenie przechodzić z jednego miejsca strony w inne bez konieczności mozolnego poszukiwania żądanej informacji?
Sprzedaż w pandemii i marketing odpowiedzialny społecznie vs. sklepy stacjonarne. Czy to się opłaca?
Parafrazując Benedykta Chmielowskiego, chciałoby się powiedzieć: „Jak COVID-19 wpłynął na sprzedaż, każdy widzi”. O wielkiej wygranej e-commerców powstało już wiele raportów i opracowań. Pozycja sklepów stacjonarnych z uwagi na wprowadzone w związku z pandemią przez rząd restrykcje i ograniczenia handlu stacjonarnego już na wstępie zdawała się przegrana, a jedynym wyjściem z sytuacji wydawało się przyjęcie taktyki „przejdź do online lub zgiń”.
Według danych z ubiegłorocznego raportu „The time has come: the KPMG Survey of Sustainability Reporting 2020” aż 80% firm raportowało o jakiejś formie „zrównoważonego biznesu”. Polska plasuje się właściwie idealnie w tym trendzie, z wynikiem równym 77%, notując spory wzrost w stosunku do roku 2017 (59%). Wydawać więc by mogło się, że cała branża stoi „zrównoważeniem”. Czy jednak dla wszystkich to pojęcie jest tożsame? I co ważniejsze – czy traktujemy je jako wpadający w ucho nośny slogan, czy stoją za tym jakieś konkrety?
Wszyscy będąc dziećmi mieliśmy ulubione bajki. Część z nas chciała być księżniczkami z wieży, część walczyć ze smokami, a część zbuntować się i przeżywać wspaniałe przygody niczym Merida Waleczna. Nie wiedzieć, kiedy jednak dorośliśmy i przygody Króla Lwa zamieniliśmy na… słynną już reklamę Allegro z żółtą kaczuszką, karteczkami post-it i nauką angielskiego w tle. Za dziecięcą nauką i rozrywką oraz za sprzedażą, wbrew pozorom, stoją te same mechanizmy.
Pozwólcie mi zgadnąć: Wasze pierwsze skojarzenie z LinkedIn to zapewne wirtualne CV. Portal może Wam się kojarzyć także z miejscem do kontaktu z rekruterami, tablicą z ogłoszeniami pracy i e-słupem z ciekawymi tekstami branżowymi. Z jednej strony macie rację – wszystko to znajdziecie na rzeczonym portalu. Nie znaczy to jednak, że te elementy wyczerpują multum funkcji, który daje Wam LinkedIn – w tym także możliwości do zbudowania eksperckiej marki własnej.
Jako człowiek pracujący od dłuższego czasu w marketingu śmiem twierdzić, że sytuacje, w których nieco różnimy się poglądami z kolegami z działów business development, zdarzają się dość często. O ile jesteśmy zgodni co do celów i założeń, to metody, którymi chcemy je osiągać, czasem nie są spójne. Jest jednak temat, który nas zdecydowanie łączy – jest to chęć posiadania rzeszy lojalnych klientów, a co za tym idzie – stworzenie idealnego programu lojalnościowego.
Jako specjalistom z działów sprzedaży i business development zapewne obce są Wam takie uczucia, jak strach przed zaprezentowaniem oferty szerszemu gronu publiczności u klienta; nie jesteście też pewnie w stanie przypomnieć sobie sytuacji, w której zupełnie zapomnieliście, co mieliście powiedzieć. Muszę Was jednak zdziwić – w skali całego społeczeństwa jesteście szczęśliwą mniejszością.