Gdy ktokolwiek pyta mnie, czym się zajmuję, odpowiadam żartobliwie: sprzedaję siebie. Zwykle obserwuję konsternację, szczególnie na twarzach mężczyzn, bo przecież brzmi to dwuznacznie. Coś tu nie pasuje: nie ten garnitur, nie ten makijaż? No, nie pasuje! Więc jak tak można o sobie mówić? Ano można! Mówię absolutną prawdę. Przecież sprzedaję swoje usługi, wiedzę, umiejętności, 22-letnie doświadczenie. Więc w zasadzie to ja jestem produktem, czyż nie? Oczywiście kontynuując moje przedstawianie się, wszystko staje się jasne i niewątpliwie zostaję zapamiętana – nawet takim zwykłym żartem. A przecież mogłabym odpowiedzieć:
Przykład 1. „Jestem trenerem sprzedaży”
W wolnym tłumaczeniu (czyli co myśli klient) mówię o sobie, że jestem ketchupem na półce w Tesco, stoję obok tysiąca innych i niczym się nie wyróżniam. No, może tylko i wyłącznie słoikiem, ceną, etykietą – jeśli komuś będzie chciało się ją czytać. Sprzedałam się? Wątpię.
Przykład 2. „Prowadzę sklepik odzieżowy”
Tak fatalnie umniejszyłam pozycję mojego sklepu – „sklepik”, znów postawiłam siebie w szeregu z innymi i w umyśle klienta ginę wśród gigantów sieciowych, którzy wyznaczają trendy. Więc nawet jeśli mój sklep jest autorski i z konkretnym p...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Nowa Sprzedaż"
- Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
- Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych
- Dostęp do czasopisma w wersji online
- ...i wiele więcej!